Niusy Teksty Galerie Plikownia |
{Rynek} Astroboy pocięty przez piłę i pożarty przez duchy Autor: Pottero, Data: 27.10.2009, 10:30:14 „Astroboy”, powstały na podstawie kultowej serii Osamu Tezuki, wbrew oczekiwaniom producentów poniósł klęskę w Stanach Zjednoczonych. Debiutująca na ekranach 23 października w 3014 kopiach animacja w pierwszy weekend zarobiła zaledwie siedem milionów dolarów przy budżecie sięgającym sześćdziesięciu pięciu milionów. Daje to niecałe dwa i pół tysiąca dolarów na kopię i szóste miejsce w amerykańskim box-offisie. Biorąc pod uwagę mocną konkurencję w postaci „Gdzie mieszkają dzikie stwory” oraz „Klopsików i innych zjawisk pogodowych”, producenci „Astroboya”, nawet mimo znanych nazwisk w obsadzie, mają niewielkie szanse na odkucie się na własnym podwórku i mogą mieć jedynie nadzieję, że koszta zwrócą się dzięki dystrybucji na rynkach zewnętrznych. Najbardziej dochodowymi filmami, jak to przed Halloween, okazały się horrory „Paranormal Activity” i „Piła VI”; „Astroboya” wyprzedziły również „Dzikie stwory”, „Prawo zemsty” oraz „Raj dla par”.Warto odnotować, że film nieszczególnie przypadł do gustu widzom i krytykom – ocena widzów na IMDb to w chwili obecnej 6.6/10 (a znając ów serwis, może ona już tylko spaść), zaś krytyków na RottenTomatoes 48% (37 świeżych, 40 zgniłych). Polska premiera filmu zapowiedziana została na 5 lutego 2010 roku. Można jedynie się zastanawiać, czy jeśli film nie zacznie na siebie zarabiać, Monolith Films mimo wszystko zdecyduje się na dystrybucję kinową – być może niedługo zniknie z zapowiedzi, jak było to w przypadku kasowej „Ponyo”? Dodaj do: Zobacz takżeZ tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki. KomentarzeIlość komentarzy: 6 dodaj [2] Re: Astroboy pocięty przez piłę i pożarty przez duchy
[5] Re: Astroboy pocięty przez piłę i pożarty przez duchy
[3] Re: Astroboy pocięty przez piłę i pożarty przez duchy
Cholera, dałem się na tytuł newsa złapać... [4] Re: Astroboy pocięty przez piłę i pożarty przez duchy
| Użytkownik Szukacz Radio Gorące niusy
|
Tak, jak lubię tytuły Tezuki, tak ostatnie wersje jego klasyków (vide niedawno wydana najnowsza wersja "Jungle Emperor Leo") zwyczajnie ssą niczym Mokon.
Już seria z 2003 nie zdobyła w Stanach uznania porównywalnego z wersją z 1980, choć obiektywnie patrząc, była lepsza. W kinówce dowalono ekologią, robotami a'la Wall-E (a przecież w Astro Boyu kwestia praw robotów polegała na czymś dokładnie odwrotnym), a na deser - idiotycznymi wstawkami politycznymi, których w anime w zasadzie nie było (a te wątki polityczne, które się pojawiały, dotyczyły zupełnie innych spraw). O dziurach fabularnych nie wspominam nawet - bo cała intryga i finał opiera się na działaniach Stone, chcącego wygrać wybory, to nagle, nie wiadomo skąd, okazuje się, że jego celem jest zniszczenie świata. Ot tak, po prostu.