Niusy Teksty Galerie Plikownia |
Czy mówisz po japońsku?Wieść o tym, że Japonka, Ota Yukari, będzie uczyć języka japońskiego w Tarnogórskim Centrum Kultury oraz w II LO im Stanisława Staszica w Tarnowskich Górach, szybko rozeszła się po okolicy. Pisała o tym prasa lokalna, pojawiły się informacje w internecie, ludzie wzajemnie się informowali.– Nie pamiętam dokładnie co zrobiłam, kiedy dowiedziałam się o tym, prawdopodobnie zapiszczałam i chodziłam z bananem na twarzy przez resztę dnia – mówi Marta, jedna z uczestniczek kursu. Chętnych nie zabrakło. Na naukę w TCK zapisało się ok. 100 osób, a w II LO ok. 200. Zainteresowanie językiem japońskim ściągnęło ludzi w różnym wieku nie tylko z Tarnowskich Gór, ale również z innych miast, min. z Bytomia, Zabrza, Rudy Śląskiej, Radzionkowa, Piekar Śląskich. Był nawet słuchacz z Rybnika! (oddalonego od Tarnowskich Gór o ok 40 km). Do nauki wiele osób zachęcił również fakt, że lekcje były w 100% darmowe, wystarczyło przynieść siebie, zeszyt i długopis. Każdy musiał zapłacić tylko za kserówki, z których korzystało się w czasie lekcji. Organizatorem całego przedsięwzięcia była ICEA (International Cross-cultural Exchange Association). Japonia pokrywała większość kosztów związanych z pobytem pani Oty w naszym kraju. Strona polska odpowiadała jedynie za zapewnienie jej zakwaterowania. Jako, że wstęp był wolny, lista uczestników nie była stała. Grupa osób chodziła regularnie. Inni chodzili „w kratkę”. Do końca dotrwało w sumie ok. 40 osób. Niestety, aby uczestniczyć w lekcjach konieczna była znajomość języka angielskiego. W chwili przyjazdu do naszego kraju, język polski był pani Ocie całkowicie obcy. Gdy sensei nie do końca potrafiła porozumieć się z uczniami, z pomocą przychodził dyrektor TCK, Mirosław Błaszczak, biegle znający japoński. – Mówiliśmy między sobą po polsku, do pani Oty po angielsku, chyba że trzeba było jako ćwiczenie, to po japońsku. Nie mieliśmy problemów w porozumiewaniu się z sensei – zapewnia Agnieszka, inna uczennica pani Oty... Nikt nikomu głowy nie urywał, nikt nikogo nie bił linijką. Ominięcie lekcji wiązało się tylko z koniecznością nadrobienia materiału. Panowała miła przyjacielska atmosfera. – Śmiała się z nami, my z nią, ona z nas, my z niej – nawet teraz Marta się śmieje. Spotkania z panią Otą nie ograniczały się tylko do samej nauki języka. Prowadziła wykłady, np. o japońskich lalkach (w tym czasie odbywała się poświęcona im wystawa w tarnogórskim muzeum „Sedlaczek” oraz w Piekarach Śląskich i Radzionkowie), tance (dłuższy wiersz popularny szczególnie w epoce Heian), kobiecie w Japonii. – Przynosiła nam różne dziwne rzeczy na lekcje. Kiedyś rozdała pałeczki i zachęciła, abyśmy spróbowali nimi zjeść wysypany na serwetki słonecznik. Przynosiła też pocztówki albo książkę kucharską po japońsku – wylicza Marta. Osoby rzeczywiście zainteresowane nauką mogły dużo zyskać dzięki tym lekcjom. Poziom nauczania był dobry. – Zawsze zaczynało się od kartkówki powtarzającej poprzednią lekcję. Potem uczyliśmy się 10-15 znaków hiragany, do tego ćwiczenie. Potem tekst, mieliśmy go przerabiać, rozmawiać ze sobą. – mówi Agnieszka Uczniowie Oty-sensei poznali min. hiraganę, katakanę, gramatykę, budowę zdania w języku japońskim (nie każdy wie, że orzeczenie znajduje się na końcu) Na zakończenie kursu odbyło się małe przyjęcie, w trakcie którego uczniowie żegnali panią Otę. Na otarcie łez każdy otrzymał od niej dyplom oraz mały upominek zapakowany w japońską gazetę (dzwoneczek, zakładkę do książki, laleczkę, książkę do ćwiczeń, pocztówki). Uczennice mogły również przymierzyć najprawdziwsze japońskie kimono (stroju męskiego niestety nie było). Uczestnicy kursu już nie mogą się doczekać się przyszłego roku szkolnego. Najprawdopodobniej przyjedzie do nas ponownie pani Ota, aby kontynuować naukę swojej grupy. Ma także przyjechać druga wolontariuszka z Japonii, która będzie uczyła nową grupę od podstaw. Każdy kto żałuje, że w ubiegłym roku nie zaczął nauki, może swój błąd naprawić już wkrótce. Dodaj do: Zobacz takżeZ tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki. Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. 4,60/10 (5 głosów)KomentarzeIlość komentarzy: 23 dodaj [1] Re: Czy mówisz po japońsku?
Remiel [*.wmc.net.pl], 30.07.2005, 02:27:40, oceny: +0 -0 Dlaczego wiem, który to pan Błaszczak? Odpowiedz [2] Re: Czy mówisz po japońsku?
[3] Re: Czy mówisz po japońsku?
[13] Re: Czy mówisz po japońsku?
[16] Re: Czy mówisz po japońsku?
[4] Re: Czy mówisz po japońsku?
[5] Re: Czy mówisz po japońsku?
[6] Re: Czy mówisz po japońsku?
[7] Re: Czy mówisz po japońsku?
[15] Re: Czy mówisz po japońsku?
[21] Re: Czy mówisz po japońsku?
oficjalnym językiem w mozambique jest.... angielski :)
nie ma więc czegoś takiego jak język "Mozambique"
pozdrawiam [22] Re: Czy mówisz po japońsku?
erg pomyłka :)
nie inglisz a frencz :) [8] Re: Czy mówisz po japońsku?
[11] Re: Czy mówisz po japońsku?
[9] Re: Czy mówisz po japońsku?
Dobra, artykul fajny, kurs fajny (pochwalam pomysl) tylkoc zemu autorka artykulu odmienia japonskie nazwy! >< Dopiero po chwili zorientowalam sie, co to tance (ze to tak naprawde tanka--;) bo z poczatku myslalam, ze chodzi o tańce (i tylko wyjasnienie w nawiasie wyprowadzilo mnie z bledu. Co przeszkadza mowic tez o sensei pani Ota, dziekujemy pani Ota i jestesmy z pania Ota. Brzmi to, wbrew pozorom bardziej naturalnie a poza tym unika sie znieksztalcania nazwiska, ktore normalnie fleksji nie podlega. I poza tym nie gubi sie czlowiek w tych wszystkich nazwach:] Dziekuje^^ *bow* Nihongo benkyo shimashoo! [10] Re: Czy mówisz po japońsku?
[12] Re: Czy mówisz po japońsku?
Terefere, czytalas chociaz jedna ksiazke z dziedziny japonistyki? Mnie osobiscie cholernie drazni: pojde spytac pana Poirota. Ten pan do cholery zwal sie Poirot! Wiec pojde spytac pana Poirot! Umowie sie z panem Smith! :[ a nie Smithem, bo to juz jakby zupelnie nowe nazwisko! Co do tanka, nigdy sie nie spotkalam z jej odmiana. Przysluchuje sie enka, a nie ence, bo to brzmi, jakbym przysluchiwala sie jakiejs osobie. Te wyrazy sa zbyt malo uzywane w polskim by naturalnie 'przejely' fleksje, jak to jest z kupa innych wyrazow. Czemu takie Tokio nie odmieniamy, tak jak radio? Dla mnie japonski to jezyk jeszcze zbyt kosmiczny dla Polakow, a ci, ktorzy sie nim interesuja, nierzadko z szacunku dla jego bezfleksyjnosci pisza wyrazy li i jedynie w mianowniku, chyba, ze te akurat naprawde sie przyjely w jez. polskim. Tanka do tych wyrazow nie nalezy. Haiku tez, kurna, trudno odmienic;P W ksiazkach japonistycznych i o Japonii nie spotkalam sie z odmiana jakiegokolwiek wyrazu pochodzenia japonskiego, czy tez nawet sinojaponskiego. To wszystko. *Howgh* [14] Re: Czy mówisz po japońsku?
Kwestia czy odmieniać czy nie jest sporna od dawna. Nie chcę tu wszczynać dyskusji na ten temat, ale dziwię się, że mówisz, iż nie spotkałaś się z odmianą wyrazów pochodzenia japońskiego - wybacz, ale musisz strasznie mało czytać! Mniej więcej połowa ją zawiera. Przykłady? Proszę bardzo - "Japonia z czasów jedwabiu i słomy" (tu wręcz pisownia jest raz taka, raz taka - tłumaczki same przyznały, że trochę zakręciły), "Historia i kultura narodu japońskiego", czy chociażby "Głos góry" Kawabaty Yasunari ze słynnym tekstem "dziś w nocy śniło mi się, że mój wujek (nie pamiętam nazwiska) częstował mnie sobą" (oczywiście nie chodzi o akt homoseksualny, tylko o potrawę soba). [17] Re: Czy mówisz po japońsku?
Owszem, to zawsze jest dyskusja sporna, ale Ty podajesz przyklad wiekszosci tlumaczen literackich a ja mowie chociazby o ksiazkach pani Tubielewicz. Ucze sie na tlumacza i recze Ci, ze nie raz lamalismy sobie glowe nad forma, jednak ogole przekonanie jest takie, zeby nie odmieniac na sile. Lepiej imho brzmi 'i poczestowal mnie soba' (i wyjasnienie co to jest) niz 'sobą', bo faktycznie roznie mozna zinterpretowac. Generalnie jesli nie trzeba - nie spalszcza sie. A co do tych autorek, to jesli sie zakrecily, piszac raz tak raz tak, to najlepiej swiadczy, ze fleksja polska nie zawsze im pasowala. Lub brzmiala smiesznie.:) Dalej sie pytam: czemu nie mowimy: jade do Tokia tylko Tokio, mimo, ze nazwa miasta sie u nas w pisowni spolszczyla? Spalszczanie wszystkiego na sile tworzy sztuczny jezyk, niezrozumialy i skomplikowany. Jesli zas juz tej soba przelknac nie mozna proponuje metode opisowa - czesto stosowana. Jest wyjscie z sytuacji jak sie chce. A ja odmianie wyrazow japonskich twardo mowie nie. (tych, ktore jeszcze nie przyjely sie na stale do slownika):) Czesto tez odmiana wyrazow jest tworzona przez osoby nie znajace zasad panujacych w jezyku polskim. Stad mamy np. rodzynek i rodzynke. Obie sa poprawne, ale juz uzywane w zaleznosci od regionu. Ale wynika to wlasnie z faktu, ze ludzie czesto zapominaja o slownikowej formie, tworzac dziwolagi (swojego czasu byl to lampostoj, czy zwis meski ozdobny:P), ktore raza na kilometr. Po co komplikowac jezyk, jak mozna zajrzec do slownika? Tyle, ze nie kazdemu sie chce i niedlugo bedziemy pisac: wziasc a nie wziac. (glowe daje, w koncu polonisci sie ugna, jak przy radiu:P). Pozdrawiam^^ [18] Re: Czy mówisz po japońsku?
[19] Re: Czy mówisz po japońsku?
Moze po prostu myslisz ze jestes najmadrzejsza studentka na swiecie i wszystko wiesz?? :]Bo takie sprawiasz wrazenie tzn. chcesz wszystkim zaimponowac jaka jestes madra, a w zasadzie to jakies jedno "a" czy "ą" nie robi nikomu (poza toba of course) roznicy. Jezeli w pracy tlumacza tez masz zamiar byc taka perfekcjonistka to juz lepiej zacznij szukac nowej pracy bo zameczysz sie na smierc. Nie wiesz ze nadgorliwosc jest gorsza od faszyzmu ?? :] [20] Re: Czy mówisz po japońsku?
Coz, nie chce zeby potem jeden taki Iks z inna jakas Iksowna krzyczeli, ze moje tlumaczenia sa do bani a oni bez zadnej podstawy beda mi wyliczac bledy:] Nie raz zetknelam sie z tym, ze kompletnym laikom wydaje sie, ze to przeciez nic trudnego. To, ze chce robic to jak najlepiej, to dla mnie powod do radosci, bo to, co lubie nigdy meczyc mnie nie bedzie. Chyba, ze ktos lubi cos robic po lebkach. Najmadrzejsza studentka nie jestem, przynajmniej nie w tej skali, ktorej wszyscy holduja, jednak interesuje sie tlumaczeniami od dawien dawna a i ksiazki w oryginale czytam od dawien dawna, porownuje tlumaczenia etc etc, oraz sama je robie. i sie w dalszym ciagu ucze, ale to, co napisalam powyzej odnosnie odmieniania nazwisk to imho, pisalam wyzej. I pisalam rowniez, ze wiekszosc ludzi, ktorzy zajmuja sie tlumaczeniami sa jednak za niespalszczaniem wyrazow. A ze perfekcjonizm Cie razi? Lenistwo? zazdrosc? Glupie podejscie, zeby malo sie orobic a duzo zarobic? Dla mnie to pasja i przed nikim sie nie musze tlumaczyc, czemu siedze z nosem w slowniku. Howgh. (wiem, ze nic nie wiem i od tego zawsze wychodze) [23] Re: Czy mówisz po japońsku?
HMMMMMMM
co do spalszczania i niespalszczania. Jeżeli chodzi Ci o samą odmiane, tzn końcówki, to można odmieniać, lecz nie trzeba. Jeżeli natomiast chodzi Ci o to co zrobił np pan Łoziński z Władcą Pierścieni to jest to farsa i takich tłumaczy powinno się wywalać z roboty.
sorry ale nie chciało mi się wszystkiego tego co napisaliście czytać. | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||