Niusy Teksty Galerie Plikownia |
Kroniki miecza #1Michał Durys Nową pozycją w ofercie wydawnictwa Kasen Comics są „Kroniki miecza” autorstwa Oh Se-Kwona. Już sam tytuł sugeruje, że biegłość w posługiwaniu się bronią białą będzie jedną z podstawowych umiejętności bohaterów. W rzeczywistości pojedynki są główną treścią komiksu i to nie tylko przy użyciu mieczy, ale wszelkich innych środków ofensywnych, z siłami psionicznymi włącznie. Już na pierwszych stronach banda złoczyńców dokonuje rzezi na eskorcie konwojującej cudnej urody Joo Sang-Hee – córkę lokalnego możnowładcy. Nie będzie im jednak dane nacieszyć się łupem, ponieważ po chwili dostaną widowiskowego łupnia od dwójki głównych bohaterów – Kiltonga i Tanu. Nie jest niespodzianką, że po uratowaniu białogłowy będą musieli się nią zaopiekować. W ten sposób zbiera się drużyna, której przygodom będziemy towarzyszyć przez ponad 180 stron komiksu. Zawiązanie akcji nie jest szczególnie pomysłowe, służy wyłącznie zademonstrowaniu umiejętności walki głównych bohaterów. Niestety kolejne strony także nie przynoszą żadnej niespodzianki. Autor podporządkował fabułę mnożeniu kolejnych bijatyk, a również one są schematyczne: najpierw „nasi” dostają lekki wycisk motywujący ich do użycia super techniki, która momentalnie kładzie „złych” na łopatki. Sytuację trochę ratuje fakt, że autor nie traktuje swoich bohaterów ze śmiertelną powagą, podczas walki zdarzają im się pomyłki i potknięcia. Śmiertelne pojedynki śmiertelnie poważnych pakerów byłyby nie do zniesienia, lecz odrobina żartu pozwala na chwilę zapomnieć o schematyczności. W przerwach pomiędzy kolejnymi pojedynkami autor pokusił się o większą ilość humoru, jednak tu także posłużył się wytartymi schematami. Większość żartów krąży wokół kształtnych piersi Joo Sang-Hee, które na ręce Tanu działają jak magnes. W tym miejscu warto przypomnieć, że „Kroniki miecza” ukazały się w serii Fear, którą wydawnictwo poleca miłośnikom grozy. W pierwszym tomie groza reprezentowana jest tylko przez jednego demona, choć przyznaję, że całkiem paskudnego. Mimo to całość sklasyfikowałbym raczej jako lekką opowieść przygodową. Bohaterowie komiksu są płascy jak kartki papieru, na którym został wydrukowany. Ich charakterystyki zdają się być żywcem skopiowane z katalogu archetypów. Kiltong, legendarny Mistrz Granicy Cienia, czterdziestolatek o wyglądzie dwudziestolatka jest typowym beztroskim przystojniakiem, który skrywa w sobie mroczną tajemnicę. Bosko przystojny, nieprzeciętnie mądry, zabójczo skuteczny w walce, a do tego wesoły i trochę roztrzepany. Młodszy brat – Tanu – nieco ciamajdowaty śpioch zafascynowany kobiecymi piersiami, zapewne w zamyśle autora ma być główną postacią komediową serii. W końcu zjawiskowo urodziwa Joo Sang-Hee, która znakomicie robi przerażone miny w obliczu niebezpieczeństwa, zawsze jest pod ręką, gdy trzeba kogoś porwać, a następnie uratować, a ponadto potrafi widowiskowo znokautować Tanu, gdy ten dokona zamachu na jej dekolt. Tło stanowią źli złoczyńcy, potworne potwory i biedni biedacy. Nie można natomiast odmówić autorowi znakomitego warsztatu technicznego. Od strony wizualnej komiks cieszy oko dynamicznymi, pełnymi szczegółów kadrami. Rysunki postaci są bliskie mangowej klasyce, mężczyźni bez wyjątku są atletyczni i smukli, zaś kobiety (nota bene reprezentowane jedynie przez Sang-Hee) idealnie szczupłe gdzie trzeba i zaokrąglone gdzie trzeba. Autor z pietyzmem przedstawił także elementy ubioru, uzbrojenia oraz scenografię. W ciekawy sposób łączy elementy różnych konwencji, przykładowo środkami lokomocji są zarówno skrzydlate smoki jak i futurystyczne motory. Polskie wydanie zostało przygotowane w typowy dla Kasenu sposób. Tomik ma format nieco mniejszy od zeszytowego i liczy sobie 188 stron. Kolorowa okładka wydrukowana jest na sztywnym, błyszczącym papierze. Wewnętrzne strony mają niższą jakość, papier jest nieco szorstki i odrobinę szarawy, ale nie psuje to dobrego wrażenia ogólnego. Druk jest przyzwoity, jednolite powierzchnie są równo zadrukowane, przejścia odcieni szarości płynne, a detale i rastry ostre. Zastrzeżenia można mieć jedynie do czerni, która jest niedostatecznie nasycona. Ponadto druk trochę brudzi palce. Na podstawie pierwszego tomu „Kronik miecza” można sądzić, że seria będzie komiksowym odpowiednikiem przygodowego filmu klasy B. Piękni, acz niezbyt pasjonujący bohaterowie, dużo widowiskowej i nieskomplikowanej akcji, do tego trochę humoru, a wszystko podane w miłej dla oka formie. W morzu innych tego typu tytułów „Kroniki miecza” nie wyróżniają się niczym, to kolejny przyzwoity kąsek dla miłośników szybkiej, nieskomplikowanej rozrywki. Dodaj do: Zobacz takżePowiązane tematy: Kasen Comics, Kroniki miecza. Nasze publikacje:
Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki. Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. Brak głosów.KomentarzeIlość komentarzy: 4 dodaj [1] Re: Kroniki miecza #1
Froh [*.bielsko.dialog.net.pl], 30.11.2006, 00:55:59, oceny: +0 -0 "Rysunki postaci są bliskie mangowej klasyce". Joe, precyzuj albo omijaj tego typu sformułowania. Klasyce jako stylowi rysowania znanych mangaków czy też stereotypowi cech postaci/bohaterów określonego gatunku. Odpowiedz [2] Re: Kroniki miecza #1
[3] Re: Kroniki miecza #1
to tez by byla bzdura :) | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||