Niusy Teksty Galerie Plikownia |
Pantsu okiem JoeMichał Durys Czasy posuchy konwentowej w Warszawie zdają się kończyć. Mijający rok przyniósł ożywienie w tej materii, jednakże ilość jeszcze nie zdążyła przejść w jakość. Letnie Tsunami jest bardzo mocnym kandydatem do tytułu porażkonu roku. Aicon 2004 był dobry, ale to wciąż impreza niszowa. Najnowszym przejawem działalności warszawskich fanów jest Pantsu. Czy udanym? Moim zdaniem niezbyt, ale o tym za chwilę. Jak większość warszawskich konwentów Pantsu obrało za swoją siedzibę Dom Kultury „Świt”. Przy wejściu otrzymałem ładny identyfikator – niby drobnostka, ale ogryzek kserówki pełniący analogiczną funkcję na Tsunami od razu źle świadczył o orgach. Mniejszy entuzjazm budził plan konwentu, a konkretnie jego nieczytelny układ. Odnalezienie wszystkich atrakcji o podanej godzinie wymagało trochę zachodu. Tradycyjny układ tabelkowy, choć nie tak wizualnie atrakcyjny, sprawdza się w tej roli lepiej. Lustrację konwentu tradycyjnie rozpocząłem od sali wystawców. Na szczęście nie powtórzył się casus Aiconu, wystawcy zostali ulokowani w dużej sali, gdzie mogli swobodnie rozłożyć swoją ofertę, a potencjalni nabywcy nie musieli sobie wchodzić na głowy. Wystawcy wprawdzie nie stawili się w najmocniejszym składzie, ale wystawiany asortyment był dość obfity. Obecni byli m.in. HON`YA, ONI-TECH, Otaku.pl i Waneko oraz garstka stoisk fanowskich. Warto wspomnieć o loterii organizowanej przez Otaku.pl, w której każdy z konwentowiczów mógł wygrać mangowe drobiazgi. Kinówka wyglądała identycznie jak na Aiconie, obraz na ekranie był równie bladożółty i nieostry. Szkoda, bo od strony fotelowo-salowej to elita polskich konwentów. Na konto niedociągnięć organizatorkich trzeba zapisać fakt, że w programie sali kinowej miast tytułów widniały jeno „projekcje anime”. Jeżeli ktoś miał kaprys przeplatać oglądanie anime z udziałem w innych atrakcjach sam musiał zatroszczyć się o spamiętanie godzin emisji interesujących go tytułów. W innych salach ulokowały się konsole, konkursy i panele. Dwie sale konsolowe wyglądały bardziej ubogo niż analogiczne pomieszczenia na innych konwentach, ale po części rekompensowała to obecność nowych zabawek pokroju Eye Toy czy bębenków. Przemieszczając się po terenie konwentu nie sposób było nie zauważyć, że konwentowiczów było mało. Wedle organizatorów przez imprezę przewinęło się ponad 220 osób, jednakże spora część z nich zmyła się równie szybko jak się pojawiła. Zmyła się, gdyż przez większość czasu korytarze Domu Kultury „Świt” wypełniały łagodne opary nudy. Plan konwentu, choć nieczytelny, na papierze wyglądał przyzwoicie: ciekawie zapowiadające się konkursy, kilka paneli i inne atrakcje. Tymczasem konkursy przyciągnęły tylko garstkę zainteresowanych, podobnie panele. Kilkanaście osób namiętnie okupowało konsole, lecz ich entuzjazm nie udzielał się innym. Większość konwentowiczów snuła się bez celu korytarzami lub spędzała czas na statycznych pogaduchach. Muszę jednak oddać organizatorom sprawiedliwość i przyznać, że Pantsu miało też swoje blaski. Niewątpliwie należał do nich koncert duetu In`You. Na moje słoniowe ucho był to ich najlepszy technicznie występ z tych, które dotychczas miałem okazję widzieć. Dziewczyny śpiewają coraz lepiej, a ponadto tym razem udało im się dobrać bardzo fajny, a zarazem trafiający w gusta publiczności repertuar. Podczas koncertu pod sceną uformowała się grupka wywijająca radosne hołubce – poniekąd standard na konwentowych koncertach, ale biorąc pod uwagę ogólnie panujący na Pantsu marazm fakt warty podkreślenia. Bardzo podobał mi się wykład Jerzego Pomianowskiego o kenjutsu. Po krótkim wprowadzeniu teoretycznym nastąpiły prakyczne demonstracje, które wedle przykazań senseia wykonywali jego uczniowie. W ćwiczeniach mogli wziąć udział konwentowicze i z tej możliwości skwapliwie korzystali. W końcu można też było zmierzyć się w sparginu z senseiem, co w większości wypadków było tyleż widowiskowe co zabawne. Nadspodziewanie dobrze wypadł cosplay, choć z góry trzeba zaznaczyć, że ulokowanie go w programie o godznie 21 (plus zwyczajowe opóźnienie) nie było najszczęśliwszym pomysłem. Zapewne z powodu późnej pory część z przebierańców obecnych na Pantsu nie dotrwała do cosplay'u, część zapewne zniechęciła konieczność odegrania scenki. W rezultacie na scenie pojawiły się tylko trzy grupy. Pierwsze wystąpiły Palantki ze scenką Di Gi Hellsing i bezsprzecznie był to najlepszy występ na Pantsu, a w moim odczuciu także jeden z lepszych w tym roku. Udała im się rzadka sztuka połączenia dobrych strojów (wystarczy spojrzeć na zdjęcia) z ciekawą scenką (tu już musicie wierzyć mi na słowo). Wystarczy wspomnieć, że ich występ poprzedzony był specjalnie na tę okazję przygotowanym klipem – ewenement na skalę krajową. Niedostatki gry aktorskiej rekompensowały zabawne teksty („Jak ci zrobię yaoi to się na zagoi!”). Jury z pewnością nie musiało się zastanawiać komu przyznać pierwszą nagrodę. Druga w kolejności wystąpiła dziewczęca wersja Dir en Greya. Stroje miały przyzwoite, ale występ ograniczył się do niezbyt udanego playbacku i nie przypadł mi do gustu. Tym niemniej w ocenie jury zasłużyły na drugie miejsce. Stawkę zamykali bracia Elric z „Full Metal Alchemist” – znakomicie przebrany Edward i psujący wszystko kartonowy Alphonse. Naturalnie zajęli trzecie miejsce. Na cosplay'u postanowiłem zakończyć przygodę z Pantsu. Nad kolejną atrakcją wieczoru, a mianowicie dyskoteką w klimatach j-music, wisiały bowiem czarne chmury i wszystko wskazywało na to, że się nie odbędzie (ostatecznie jednak odbyła się). Poza tym nie było wielkich szans na to, że niemrawy dotychczas konwent nagle ożyje. Tak jak orzekłem na wstępie Pantsu poza kilkoma atrakcjami był konwentem niezbyt udanym. Mało ludzi, niedociągnięcia organizatorskie, skromny program, a nade wszystko brak ducha zabawy – to wszystko składa się na moją ocenę. Z drugiej strony można pokusić się o stwierdzenie, że był to konwent trzymający krajowy poziom, gdyż niestety większości konwentów można wytknąć wspomniane wady. Tym niemniej nie chciałbym, żeby powyższa ocena odebrała cały zapał organizatorom debiutantom i deklaruję obecność na drugiej edycji Pantsu, która mam nadzieję będzie dużo lepsza. Dodaj do: Zobacz takżePowiązane tematy: Pantsu. Nasze publikacje:
Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki. Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. Brak głosów.KomentarzeIlość komentarzy: 8 dodaj [2] Re: Pantsu okiem Joe
[3] Re: Pantsu okiem Joe
szkoda, ze JA jestem wrazliwa XD i szkoda, ze bez wzajemnosci ...T.T... :PPPP. a tak serio byly niedociagniecia.. byly v_v nieftety.. nie jestem az tak wrazliwa, zeby tego nie zauwazyc.. jednak zadne niedociagniecia nie zmienia faktu, ze bylo zajeb%$#@e :D [4] Re: Pantsu okiem Joe
a tak poza tym to dlaczego tak pozno ta recenzja? teraz emocje juz (u wiekszosci) opadly.. [5] Re: Pantsu okiem Joe
[8] Re: Pantsu okiem Joe
[6] Re: Pantsu okiem Joe
Krótko i rzeczowo - możnaby z tego notatki zrobić :P
Weźmiemy sobie to do serca przy następnej edycji. | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||
omg! omg! omg! jupi! nareszcie ktos zdecydowal sie napisac relacje z PANTSU.. i to nawet dwie osoby! =^__^=.. tyle czasu juz minelo od konwentu.. a jednak nadal baaaaardzo dobrze i baaaardzo go wspominam.. =]. a jesli chodzi o niedociagiecia organizacyjne to takim kawaiiii~~~ orgom (talkin' 'bout zoisaite & sensei *__*) mozna wszystko wybaczyc :P