Niusy Teksty Galerie Plikownia |
Wywiad z Andrzejem WójcikiemMichał Durys Myślę, że takimi zmianami zyskasz sobie raczej poklask fanów. Mówiąc o zmianach i dośmieszaczach miałem raczej na myśli fajerwerki pokroju związków zawodowych w świecie japońskich bóstw. Ale mniejsza o to. Czy oprócz jak największej wierności w stosunku do literackiego oryginału otrzymałeś jakieś inne wytyczne od Monolithu? Czy po dostarczeniu tłumaczenia firma miała jakieś uwagi merytoryczne? Moment, wyjaśnijmy to najpierw do końca – nie, w „Opowieściach...” nie dodawałem żadnych dośmieszaczy, bo to po prostu nie ten rodzaj filmu. :) A wracając do Twojego pytania – gdy zaczynałem pracę, dostałem wyłącznie tą jedną wytyczną, przynajmniej jeśli chodzi o styl. Teraz, kiedy trwa szlifowanie tekstu, pracujemy właściwie nad stylistyką. Z jednym wyjątkiem. Tłumacz recenzujący moją pracę miał zastrzeżenia co do imienia „Korzeń” – wydało mu się ono, jak sądze, co najmniej nieodpowiednie dla maga. Właściwie, gdybym nie czytał książek, pewnie też bym je miał. Ale wyjaśniłem już, że po pierwsze imię wzięte jest z książki, po drugie zaś, że takie właśnie użytkowe imiona noszą czarodzieje (i nie tylko) Ziemiomorza. Nie sądze, żeby Monolith w jakikolwiek sposób chciał korygować takie elementy tłumaczenia, więc nie będzie z tym problemów. Firma zdaje się ufać mojej znajomości tekstów, co mi nawet pochlebia. :) Czy orientujesz się czy Twoje tłumaczenie zostanie też wykorzystane w wydaniu na DVD? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. A czy tłumaczyłeś jakieś inne materiały związane z filmem oprócz zwiastunu? Nie, tylko zwiastun i film. Czy w tej chwili wiadomo Ci coś o kontynuacji współpracy z Monolithem? Jak być może wiesz firma ma prawa do wielu starszych filmów studia Ghibli i zamierza wprowadzić je na rynek. Czy w rozmowach z Tobą pojawiła się choćby wzmianka o tłumaczeniu tych filmów? Jak na razie nie rozmawialiśmy o tym. Szczerze mówiąc, jest na to za wcześnie. To moje pierwsze zlecenie dla tej firmy, więc to zrozumiałe, że chcą najpierw zobaczyć, jak się sprawdzę na tym polu. Tak też przypuszczałem, ale wolałem spytać. :-) Teraz może poświęćmy chwilkę samemu filmowi. Jak go oceniasz jako fan prozy Le Guin? Jak wersja animowana ma się do Twoich wyobrażeń o „Ziemiomorzu”? No tak, nad tym zastanawiałem się od pierwszych scen filmu. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że „Opowieści...” nie należy jednak traktować jako ekranizacji książek Le Guin, ale raczej jako film oparty na motywach z tych książek zaczerpniętych. Moją pierwszą reakcją było święte oburzenie, coś w stylu „Ale jak to?! Legolas zjeżdża na tarczy z murów Helmowego Jaru?!” No, akurat to porównanie jest chybione, bo film nie zawiera niczego, co nawet bardzo oddanemu fanowi oryginału może aż tak dopiec... Jednak teraz, kiedy mam za sobą kilkukrotne, uważne obejrzenie filmu, moje odczucia są zupełnie inne. To trochę tak, jakby ktoś wziął znane Ci skądś elementy i ułożył z nich nową całość. Filmowy Ged ma wiele z książkowego Geda. Filmowa Tenar podobnie. Jednak ich losy układają się zupełnie inaczej, akcent opowieści położono zupełnie na coś innego, niż bym się mógł spodziewać. Kiedy pozbyłem się inkwizycyjnych (a może scholastycznych?) zapędów, zacząłem tę opowieść doceniać. Samą z siebie i samą dla siebie. Mniej więcej to samo napisała sama Le Guin: film jest ładny i dobry sam w sobie, ale to nie jest jej „Ziemiomorze”. To co skrytykowała to m.in. spłycenie psychologii postaci. Zgadzasz się z tym? Spłycenie? Dziwne słowo w tym kontekście. Owszem, mam wrażenie, że postaci są mniej złożone. Żeby już zostać przy Gedzie – ma on w sobie dokładnie ten spokój, który jego książkowy pierwowzór uzyskał po zjednoczeniu się ze swoim Cieniem. Z drugiej strony, Ged książkowy, gdy ścigał łowców niewolników, którzy porwali Arrena, pozwolił, by owładnął nim gniew – do tego stopnia, że jego własne wiatry magiczne zaniosły go za daleko. Tego już Ged filmowy nie ma – tego rysu młodego Krogulca z czasów szkoły na Roke. Podobnie jest z innymi postaciami – film odbiera im złożoność, wielopłaszczyznowość. Może nawet bardziej widać to w przypadku Tenar, która w końcu nie była zwykłą, mądrą chłopką... Jednak byłbym ostrożny, używając słów w rodzaju „spłycenie”. Przepraszam za banał, ale film to nie książka – przedstawienie postaci rządzi się tu innymi prawami. W anime Miyazakiego, jak już wspomniałem, akcent położony został na coś innego niż w książkach Le Guin. Dla mnie jednak jest to osobna ciekawostka związana z tym filmem. Otóż gdzieś na drugim końcu świata, Japończyk wziął do ręki opowieści o Ziemiomorzu. Przeczytał je na swój sposób, a następnie opowiedział o tym, co tam znalazł. Nie miał możliwości opowiedzieć o wszystkim. Ursula Le Guin to wyjątkowa pisarka. Córka klasyka antropologii, wypełniła swoje opowieści wątkami symbolicznymi o takiej złożoności, że chyba żaden film nie byłby ich w stanie oddać, chyba, że trwałby wiele, wiele godzin... Warto więc chyba, zamiast mówić o spłycaniu, zwrócić uwagę na to, co twórcy wybrali z takiego bogactwa materiału. Z drugiej strony autorka napisała, że film Miyazakiego jest najlepszą z dotychczasowych ekranizacji. Czy widziałeś inne ekranizacje? Jak Twoim zdaniem ten film wypada na ich tle? Widziałem pierwsze trzy minuty jakiejś ekranizacji, która zaczynała się od widoczku na dwoje młodych ludzi biegających radośnie po łące. W chwili, gdy okazało się, że jednym z nich ma być Ged (aktor miał na oko przynajmniej szesnaście lat), wyłączyłem telewizor. Po tym traumatycznym doświadczeniu po dalsze ekranizacje nie sięgałem. Tym wesołym akcentem może zakończmy dociekania na temat samego filmu, co by nie psuć czytelnikom przyjemności oglądania. Na koniec zadam pytanie, które być może powinienem zadać na początku: czy przed „Opowieściami...” miałeś styczność z anime? Całe mnóstwo styczności. Do tej pory, jeśli chcę mieć murowany temat na ostre spięcie z przyjaciółmi, rzucam coś w stylu: „No dobra, a według ciebie co jest bardziej kultowe, Trigun czy Bebop?” Zabawa na cały wieczór, tylko trzeba dyskretnie usunąć ostre narzędzie z zasięgu ramion. A kiedy przychodzi jesień, nie mogę sobie odmówić usadowienia się przy oknie (koniecznie musi padać) i oglądania „Ghost in the Shell”, w którym znam już chyba każdy kadr na pamięć. :D A czy widziałeś wcześniejsze filmy Ghibli? W szczególności te reżyserowane przez Miyazakiego seniora. Jeśli tak to jak na ich tle oceniasz film Miyazakiego juniora? Widziałem „Spirited Away”, „Ruchomy zamek”, „Księżniczkę Mononoke”, a ostatnio nadrobiłem braki w wychowaniu klasycznym i w końcu obejrzałem „Nausicę”. Nie ma dwóch zdań, żeby dorównać ojcu, autor „Opowieści...” będzie się musiał jeszcze napracować... „Opowieści...” są dobre, ale kazałeś mi je porównać z arcydziełami. :) Sądząc po zwiastunie, od strony wizualnej „Opowieści...” nie różnią się od filmów Hayao Miyazakiego. Czego zatem im brakuje? Po pierwsze, może wbrew zwiastunowi, od strony wizualnej właśnie odczuwam pewien niedosyt. Arren i Tehanu są zbyt podobni do innych, klasycznych bohaterów anime. Cob za bardzo przypomina mi charakterystycznych czarnych charakterów ze starszych japońskich seriali. Poza tym, rysownicy Ghibli sięgnęli po pewne schematy, które sprawdziły się w poprzednich filmach – po ubrania i architekturę, które są bardzo europejskie. Trochę szkoda, że nie zainspirowali się opisami Le Guin – film zyskałby na egzotyce. Poza tym czuję niedosyt samej opowieści. Ale nad tym chyba nie warto się rozwodzić, bo to pewnie dlatego, że znam treść książek i wiem jak wiele jeszcze zostało do opowiedzenia – nawet jeśli w kinie niewiele więcej opowiedzieć by się dało. Nam przyjdzie poczekać jeszcze miesiąc, zanim się o tym przekonamy. Jak dotąd odpowiadałeś na moje pytania, ale może chciałbyś dodać coś od siebie? Tylko jedno. Wspomniałem o tym już raz, ale warto to podkreślić. Fanom książek Le Guin polecam nie nastawiać się na pedantyczne odwzorowanie ich ukochanych powieści, ale na ich twórcze przetworzenie. Twórcze, ale też siłą rzeczy selektywne. Zatem dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Przyjemność po mojej stronie. Dodaj do: Zobacz takżePowiązane tematy: Opowieści z Ziemiomorza. Nasze publikacje:
Z tą publikacją nie są jeszcze powiązane żadne sznurki. Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. 6,75/10 (4 głosów)KomentarzeIlość komentarzy: 10 dodaj [1] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
Anonymous [*.60.jawnet.pl], 14.04.2007, 18:44:00, oceny: +0 -0 Czemu ten gosc pozuje do zdjecia w kitlu? Odpowiedz [2] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
Może jest lekarzem. Skoro ktoś pozuje do zdjęcia w kitlu to na pewno jest lekarzem. [4] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
Czemu pozuje z gołą klatą? [6] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
Czemu zdjęcie jest czarno białe? Czemu patrzy się na swoje prawo? Czy to podtekst polityczny? Czy wstydzi się widzów? Dlaczego ma taką minę, jakby o czymś zbereźnym myślał? Dlaczego nie widać jego butów? Dlaczego jest w jeansach a nie w dresach? Kto go tak uczesał? Gdzie jest granica między jawą a snem? A między Jawą a Fidżi? Dlaczego nie wolno dzielić przez zero? Czemu nadal nie wychodzi Duke Nukem Forever? [7] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
[8] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
[9] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
[10] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
W swoje lewo? f(O.o) [3] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
Co do tlumaczenia bez ogladania - p. Wojcik ma szczescie, ze sie z tym nie spotkal. Ja mialem kiedys propozycje robienia tlumaczen dla kina. Na moje pytanie, czy film dostane razem ze skryptem czy pozniej, uslyszalem, ze w ogole. Na moje protesty, ze z angielskiego nie da sie wlasciwie wywnioskowac plci osoby mowiacej, ze nie wspomne juz o kontekscie, panienka odpowiedziala spokojnie, ze nie takie rzeczy szly na ekranie.. W tym momencie nabralem.. no, nie szacunku, ale wiecej wyrozumialosci dla ludzi, ktorzy w pornolach kwestie "I'm coming!" tlumacza jako "Juz ide, kochanie..". Moze oni naprawde nie wiedza, co sie dzieje na ekranie.. [5] Re: Wywiad z Andrzejem Wójcikiem
Swego czasu tlumaczylem dla kina IMAX. Dostalem skrypt i film, co ciekawe mimo tego, ze film byl amerykanski, to tekst w skrycie dosc znaczaco sie roznil od tego co mowili w filmie. Juz nie wspominajac o pewnym babsztylu, ktory mi ciagle trul nad glowa, ze slowa jakimi operuje sa za trudne dla "srednio rozgarnietej" widowni i moga tego nie zrozumiec... ech... mimo wszystko po tym jednym tlumaczeniu uznalem, ze wiecej sie w cos takiego nie bawie... przynajmniej z filmami;) | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||