Niusy Teksty Galerie Plikownia |
Love2AvantaR Pierwsza w tym roku dwudniowa w pełni mangowa impreza odbyła się we Wrocławiu. Była nią organizowana przez firmę MiOhi druga edycja konwentu w konwencji walentynkowej – Love2. Niestety jeszcze zanim wyjechałem z domu, konwent zaczął zbierać u mnie ujemne punkty. W związku z tym, że podróżowałem samochodem, potrzebowałem dokładnego adresu conplace’u. Niestety znalezienie takowego na stronie konwentu graniczyło z cudem. Na szczęście później było już tylko lepiej. Na konwent przyjechałem w sobotę około godziny dwunastej. Pierwsze co rzucało się w oczy to wielkość terenu imprezy: ogromny dziedziniec i dwa wielkie budynki (praktycznie dwie szkoły). Zatem nie bez przyczyny ustanowiono limit aż 2000 miejsc. Już na wejściu przywitały mnie czerwone i białe balony w kształcie serduszek. Przy kasie nie było żadnej kolejki, więc odebranie wejściówki zajęło mi dosłownie chwilę. Wcześniej podobno była niewielka kolejka, ale dość szybko została rozładowana. Po lekkim ogarnięciu się rozpocząłem zwiedzanie konwentu. A było co zwiedzać. Dwa budynki były logicznie podzielone na część sypialną, w której znajdowały się głównie sleeping roomy oraz część programową. W tej drugiej znalazło się w sumie kilkanaście sal pełnych atrakcji. Wielkość szkoły pozwoliła na wydzielenie wielu pomieszczeń, tak więc np. gry muzyczne nie przeszkadzały innym i sobie nawzajem. Na konwencie do użytku udostępniono oczywiście sale konkursowe i panelowe oraz sale tematyczne, takie jak sala z grami muzycznymi, „artówka”, konsolówka, czy sala z grami japońskimi. Moją szczególną uwagę zwróciła sala nazwana „Culture room”, w której odbywały się prelekcje poświęcone głównie Japonii. Niestety na wielu konwentach nadal nie jest to standardem, a nie ukrywam, że dla mnie część typowo kulturalna jest bardzo ważna. Co więcej, atrakcje prowadzone w tej sali były na całkiem przyzwoitym poziomie (i to nie mój wymysł – specjalnie pytałem o opinię repa, który z pewnością potrafi ocenić wartość merytoryczną). Największym chyba zainteresowaniem cieszyło się spotkanie z legendą mangi i anime – Pawłem „Mr. Jedi” Musiałowskim. Po wielu doświadczeniach z fandomem Mr. Jedi usunął się trochę na bok i ostatnio zobaczyć go można głównie w materiałach filmowych, które sam kręci. Główną ich tematyką jest Japonia postrzegana oczami fana, jakim z pewnością jest Mr. Jedi. Na Love2 nie dość, że odbyło się spotkanie z autorem, to jeszcze mieliśmy okazję zobaczyć premierę nowego odcinka jego programu. Nic więc dziwnego, że sala pękała w szwach. Dosłownie nie dało się wejść, z oddychaniem też były problemy (a była to całkiem spora sala audytoryjna). Trochę szkoda, że spotkanie to nie odbyło się na mainie, gdzie na pewno pomieściliby się wszyscy chętni. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że ten punkt programu przyciągnie takie tłumy. Oprócz spotkania z Mr. Jedim, w sali kulturalnej uczestniczyć było można między innymi w dwupoziomowym kursie języka japońskiego, czy posłuchać o religiach Kraju Kwitnącej Wiśni (historia o Jezusie z Okinawy była znakomita hehe). Było też coś dla miłośników podróży – prelekcje o tym jak wyjechać do Japonii i jak przeżyć w Tokio. Niestety nie udało mi się na nie dotrzeć. Na konwencie działała także konsolówka, nie wyróżniała się ona jednak w żaden sposób od przeciętnych sal tego typu. Kilka telewizorów płaskich, kilka kineskopów, turnieje – ot typowa konsolówka, jak zawsze pełna ludzi. Podobnie było z DDR-em i Rock Bandem – zawsze ktoś maltretował, czy to gitary/perkusję, czy to maty do tańczenia. Znalazło się też coś dla miłośników AMV-ek, ale przyznam szczerze, że do tej tajemniczej salki zajrzałem tylko raz i nie mam pojęcia czy prócz projekcji AMV-ek coś tam się jeszcze działo. Dla wszystkich sympatyków cosplayu znalazła się osobna sala, w której przez cały czas odbywały się prelekcje oraz panele dotyczące tworzenia strojów, makijażu czy też zachowania scenicznego. Osoby z zacięciem artystycznym mogły odwiedzić artroom, który prowadziły przesympatyczne dziewczyny odpowiedzialne za organizację krakowskich Artmeetów. Ale, jako że ze mnie żaden artysta, pozwolę sobie pominąć ocenę wartości merytorycznej artowych atrakcji (mogę tylko powiedzieć, że sala nigdy nie była pusta). Dla fanów japońskiej (i nie tylko) muzyki przeznaczono salę o dziwnej nazwie: J&KER. Odbywały się w niej projekcje PV-ek oraz tematyczne panele, takie jak np. „Chinese Music Business”, „Indie Rock” czy „JRock w krzywym zwierciadle”. Nie mogło oczywiście zabraknąć wystawców i przeróżnej maści dóbr, w które mieli okazję zaopatrzyć się uczestnicy. Sprzedawcy zostali umieszczeni na wypełnionej dość szczelnie sali gimnastycznej. Chyba nikt nie mógł narzekać na mały wybór. Była to bardzo dobra miejscówka – nigdy nie lubiłem przeciskać się między stoiskami, gdy chciałem przejść z jednej części budynku do drugiej. Na pewno gwoździem programu był cosplay, nie tylko z uwagi na wiecznie ogromne zainteresowanie, ale przede wszystkim dlatego, że cosplay na Love2 był eliminacjami do tegorocznego Euro Cosplayu. Trzeba zaznaczyć, że odbyły się właściwie dwa cosplaye – jeden tradycyjny, drugi dla wszystkich, którzy chcieli wziąć udział w eliminacjach do Euro Cosplayu. Nie jestem wielkim miłośnikiem tego typu rozrywki, ale przyznać muszę, że poziom tego konkursu był naprawdę bardzo wysoki. Ilość fantastycznych strojów przeszła najśmielsze oczekiwania, co w połączeniu z dobrym nagłośnieniem i światłami dało znakomity efekt. Niestety nie obyło się bez poślizgu i setki osób musiały przez dłuższy czas koczować w kolejce na korytarzu. Ku mojemu zdziwieniu – wszyscy zmieścili się na malutkiej sali gimnastycznej, której sporą część zajmowała scena. Wieczorem odbył się bal maskowy. Jak widać, tego typu punkty programu na stałe zagościły na imprezach mangowych. Czy to dobrze? Moim zdaniem tak, miło jest trochę poszaleć na parkiecie z grupką znajomych, którzy mieszkają zazwyczaj kilkaset kilometrów od nas. Ta atrakcja cieszyła się całkiem dużym zainteresowaniem, a część uczestników bardzo fajnie wpasowała się w konwencje balu maskowego. Skoro już mowa o konwencji, jak już wspomniałem, tematem przewodnim konwentu były walentynki. Czy jest to dobra konwencja? Osobiście jest mi ona całkowicie obojętna. Cieszy mnie jednak, że klimat „słodkości” nie wylewał się z każdego kąta i konwencja ograniczyła się do gadżetów, balonów i części atrakcji. Jak widać atrakcji było naprawdę sporo i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Chwała organizatorom za to, że w nocy większość sal przechodziła w stan spoczynku (aczkolwiek nie wszystkie). Jak większość z was wie – nie jestem zwolennikiem nocnych atrakcji i uważam, że noc powinna być przeznaczona na integrację z ludźmi, odpoczynek i sen (stary ramol ze mnie wychodzi). Trochę posłodziłem, pora teraz pomarudzić (pozycja naczelnego marudy fandomu zobowiązuje). Ogólnie to muszę przyznać, że nie doszukałem się wielu minusów. Denerwowały mnie głównie drobiazgi, takie jak np. brak kserówki z rozpiską programową, którą mógłbym trzymać w kieszeni. Na piętrach przydałyby się również duże wydruki z kompletnym planem atrakcji (a firma taka jak MiOhi powinna moim zdaniem zainwestować w rozwiązanie znane z Czeskich Advików). Dziwi mnie także fakt, że przy cospalyu tak dużej rangi nie można było wyeliminować irytujących obsuw. Rozumiem na imprezach nowicjuszy czy podrzędnych konwentach w małych mieścinach, ale moim zdaniem na takiej imprezie powinno być wszystko na tip-top. Fascynujące jest to, że nigdy się to nie udaje. Ponadto, związku z tym, że spędziłem noc na konwencie, muszę stwierdzić, iż brakowało miejsca, w którym można było coś zjeść. Co prawda, na konwencie były dwa bufety, ale były one czynne bardzo krótko (o 20 chyba obydwa były już zamknięte). Niby działała kawiarenka konwentowa, ale prócz kawy, herbaty i jakiś resztek ciasta nie można było dostać nic innego (np. tostów). Podobno głównym powodem był brak sera, co jest totalnie absurdalnym argumentem w dobie sklepów całodobowych (nie wspomnę o Tesco 500 metrów od konwentu). Niby pierdoła, jednak nie lubię siedzieć z pustym żołądkiem. Wiem, wiem – mój błąd, mogłem kupić coś w markecie. Niesmak jakkolwiek pozostaje. Wpadkę stanowiła również sprawa z adresem, którą opisywałem na samym początku. Myślę jednak, że są to naprawdę drobne problemy. Na nie właśnie zwróciłem uwagę, nie wątpię, że było ich więcej, ale po prostu ich nie zauważyłem. Ktoś mówił, że brakowało papieru w toalecie – ja zawsze gdy zahaczałem o kibelek widziałem kilka rolek. Może po prostu miałem szczęście. W kilku słowach podsumowania muszę przyznać, że Love2 mnie zaskoczył. Zaskoczył mnie jako solidnie zorganizowany konwent bez rewelacji. Nie było wodotrysków, nie było aspiracji na nic odkrywczego. Za to otrzymaliśmy całkiem fajną imprezę wolną od większych wpadek. Bo ile można wymyślać nowości konwentowe? Może czasem warto odgrzać starego, ale sprawdzonego kotleta i podać go w zjadliwej formie? Kotlet podany przez MiOhi okazał się naprawdę zjadliwy i nie żałuję, że wybrałem się do Wrocławia. Z bezpiecznymi pozdrowieniami if you know what I mean! Dodaj do: Zobacz takżePowiązane tematy: MiOhi. Nasze publikacje:
Inne serwisy: Ocena
Wystawiać oceny mogą tylko zarejestrowani użytkownicy. 6,69/10 (13 głosów)KomentarzeIlość komentarzy: 36 dodaj [1] Re: Love2
Kolo_z_Wrocka [*.internetdsl.tpnet.pl], 23.02.2011, 01:39:09, oceny: +1 -0 I know what you mean, jeszcze mnie główka boli ;-) Odpowiedz [2] Re: Love2
"Niby działała kawiarenka konwentowa, ale prócz kawy, herbaty i jakiś resztek ciasta nie można było dostać nic innego (np. tostów). Podobno głównym powodem był brak sera, co jest totalnie absurdalnym argumentem w dobie sklepów całodobowych (nie wspomnę o Tesco 500 metrów od konwentu)" Oj tam oj tam. Prawda jest taka, że tosty były niemal przez cały dzień, dopiero wieczorem skończył się ser. Z powodu słabych obrotów (wspomniane wcześniej dwa bufety) bałyśmy się kupować większe zapasy. Same tosty schodziły jak krew z nosa i do wieczora siedziałyśmy z nierozpakowanymi chlebami i nie schodzącym pożywieniem. Dopiero gdy bufety zostały zamknięte ludzie zeszli się do nas i jedzenie zaczęło schodzić. Co do Tesco też mogłabym się wypowiedzieć ale ale. Po prostu biorąc pod uwagę ile czasu kawiarenka miała jeszcze stać otwarta a ile ludzi było, to po prostu kupowanie się nie otwierało (w niedzielę na przykład ruch zerowy). Tak więc bardzo mi przykro, że trafiłeś do nas w godzinie, gdy tosty się skończyły i na tej podstawie stwierdziłeś, że nie można ich było u nas kupić (bo nieuważny czytelnik mógłby stwierdzić, że tosty W OGÓLE nie były u nas do kupienia) [9] Re: Love2
No, ale tutaj jest właśnie podstawowa wada organizacyjna. Każdy dobrze wie, że obroty wzrastają jak zamkną bufety, a jestem pewien, że wiedzieliście, że tak się stanie. Nie rozumiem, też tego, że nie kupowałyście zapasów bo były słabe obroty. Skoro były słabe obroty, to jakim cudem skończył się ser? A nawet jeśli przez cały dzień kiepsko schodziło, a dopiero wieczorem byli chętni - bierzesz jedną osobę z samochodem, jedzie ona do całodobowego, kupuje rzeczy i gitara. To już nie te czasy, że w nocy nie szło nic kupić. Szczególnie w tak duży mieście jakim jest Wrocław :) Oczywiście tosty w ciągu dnia szło dostać, sformuowanie, którego użyłem w tekście faktycznie jest dość niefortunne, za co pragnę Was serdecznie przeprosić. Nie było takiego zamiaru :) [29] Re: Love2
"zanotować: zabezpieczyć 1 opakowanie chleba tostowego i 1 kostkę sera dla Avika na następnej imprezie..." [3] Re: Love2
Zabrakło Mój Drogi jednego - wspaniałej zabawy kalambury i "Smażonych zielonych pomidorów" :P (oczywiście to żart i nie oczekuje na serio, że coś takiego znajdzie się w recenzji ^^') a co do spania - miałeś szczęście, że prowadziłyśmy panel rano o 7:00 inaczej byś sobie nie pospał (przynajmniej w artówce XD) [5] Re: Love2
[10] Re: Love2
[15] Re: Love2
[16] Re: Love2
[20] Re: Love2
[4] Re: Love2
Mógłbym się zgodzić z tą recenzją, choć ostatnio stwierdzam, że każdy konwent MiOhi jest do siebie niemal bliźniaczo podobny i różnią się one organizacyjnie niewielkimi szczegółami. Trochę szkoda konwencji, której na konwencie nie było jakoś specjalnie czuć. Może jak znajdę chwilkę, to sam skrobnę moją własną relację. [6] Re: Love2
[30] Re: Love2
Proszę, znajdź recenzję (a nie relację) konwentu która jest krytyczna - a jeśli na coś recenzent narzeka - aby nie były to pierdoły. Baaaaardzo proszę. [36] Re: Love2
[7] Re: Love2
[8] Re: Love2
[22] Re: Love2
Yop, Francuzi mówili podobnie, jak 30 lat temu bez ograniczeń wpuścili na swój rynek bary szybkiej obsługi i hipermarkety. Obecnie od około 5 lat, może dłużej, inwestują wielkie pieniądze w odbudowę zróżnicowanego rynku handlu i usług. Standaryzacja sprawdza się w wielu przypadkach, ale nie zawsze jest wskazana - za standardową kulturę osobiście podziękuje. [24] Re: Love2
[31] Re: Love2
Wiary Ci jak widać nie brakuje - nie wiem co kryje się pod określeniem "ekipy" - ale nawet jeśli chodzi Ci o "szyld" do często tylko to pozostało - a skład się powymieniał. A te przypadki dinozaurów które pozostały - także są zmęczone. Tylko idealizm je trzyma przy życiu. To nie wyższy próg tolerancji - to poziom zaangażowania wpływa na początkujących. Kiedyś wystarczało aby początkujący chciał organizować konwent aby znaleźć innych i stworzyć imprezę. Teraz musi bardzo chcieć. Na samo "chcę" to tylko zrobi panel, na 1 - 2 godzinki. [11] Re: Love2
[12] Re: Love2
[13] Re: Love2
Nie byłem na tym konwencie, ale wydaje mi się, że oddalenie sleepów od sal z atrakcjami to dobry pomysł. Dzięki temu w sleepach jest ciszej, zapewne mniej osób kręci się w tę i nazad i to daje lepsze warunki do spania. Co do zostawiania w portfela czy też jakiejkolwiek wartościowej rzeczy w sleepie to uważam, że to proszenie się o problem. [14] Re: Love2
[17] Re: Love2
Są pewne rzeczy, które zawsze należy mieć przy sobie (chyba, że masz zaufanych ludzi w sleepie, którzy tego pilnują). Faktycznie sleepy były daleko, ale tak jak Joe pisze - dla mnie to plus. Nie znoszę, gdy przy sleepach są głośne atrakcje, które nie pozwalają w nocy (czy też w dzień) zregenerować sił. A, że były na górze - pewnie takie warunki lokalowe dostali, może właśnie tam znajdowały się sale, które nadawały się na sleepy. [19] Re: Love2
[34] Re: Love2
[18] Re: Love2
[21] Re: Love2
Jak na konwentach fantastycznych z tą różnicą, że mangowcy, mający już stosunkowo mało motywacji by aktywnie uczestniczyć w czymkolwiek, będą mieć jeszcze większą trudność aby ruszyć d... z karimaty (w końcu kilometry do przejścia itp). [23] Re: Love2
Tak, masz rację, zauważyłem tendencję do tego że na konwentach coraz mniej ludzi chodzi na atrakcje, z 20 przeprowadzonych wywiadów na love 2 mam az 13 z ludźmi którzy nie byli na żadnej atrakcji ba nawet byli tacy co i Cosplayu nie zaliczyli...patrząc też na salki panelowe gdzie przy frekwencji na konie ok 1000 osób bywało od 15 do 30 osób ... to zastanawiam się dokąd zmierzają konwenty i jaka w przyszłości będzie ich forma. [25] Re: Love2
[32] Re: Love2
...biedronka... [26] Re: Love2
Proponuje za 30 zł wysyłać certyfikat uczestnictwa w konwencie i kupon na nową karimatę. Organizator oszczędzi sobie czasu / kosztów /nerwów, a potencjalny uczestnik będzie mógł robić to co lubi najbardziej, czyli siedzieć na dupie, mieć wszystko gdzieś i patrzeć się tępo w ekran komputera. [33] Re: Love2
+10 zł i zdjęcie paszportowe = fotoszopa z organizatorami; +20 zł i zdjęcie paszportowe = fotoszopa z organizatorami w koszulce helpera; +30 zł i zdjęcie paszportowe = fotoszopa z organizatorami w koszulce organizatora... [27] Re: Love2
[28] Re: Love2
[35] Re: Love2
garam [*.180.25.154.nat.umts.dynamic.eranet.pl], 01.03.2011, 21:03:20, odpowiedź na #28, oceny: +0 -0 Ogólnie konwent był całkiem fajny, jednak tylko do późnego wieczora soboty, w nocy nie było dosłownie nic do roboty (nieciekawe panele, zamknięta konsolówka). Na szczęście muzyczna część budynku była czynna cały czas. Niedzielę wręcz przemilczę. Dodatkowo odniosłem wrażenie, że po cosplayu z 1/4 ludzi zniknęła. Dochodzi do tego jeszcze brak jedzonka w nocy i panowie ochroniarze którzy zamknęli szkołę. | Użytkownik Szukacz Radio Gorące teksty | ||||||||||